To nie będzie kolejny motywacyjny wpis mówiący o tym jak to wszystko możemy. Umówmy się – wyżej dupy nie podskoczymy. To nieprawda, że możemy wszystko jak tylko będziemy bardzo się starać. To nieprawda, że nie ma złej pogody są tylko słabe charaktery. 90% motywacyjnych tekstów to bełkot i duże zagrożenie jeśli ktoś zbytnio w nie uwierzy. Znane są przypadki ludzi idących na spotkanie z trenerem rozwoju osobistego i zmieniających nagle swoje życie. Rzucają pracę, żonę i poświęcają się pasji… potem zostają sami z ręką w nocniku i to wypełnionym po brzegi. Mimo to jest pewne, że głowa jest ważnym aspektem skuteczności treningów. Może decydować o powodzeniu, ale także może przyczynić się do klapy. Głowa jest leniwa i ma chronić Twoje ciało, a bieganie jest czasem traktowane jako próba autodestrukcji.
Bezpiecznik
Jakby się tak zastanowić to ludzki organizm to niesamowite urządzenie. Możemy się sami regenerować, mamy wiele zdolności ruchowych od możliwości przysiadu ze stukilogramową sztangą do umiejętność pracy manualnej przy operacjach na mikroskopijnych naczyniach krwionośnych. Nasz organizm jest tak mądry, że posiada bezpieczniki, które mają uchronić przed śmiercią.
Ból to nasz sprzymierzeniec. Jakby nas nie bolało to moglibyśmy posadzić tyłek na rozpalonej kuchence do momentu poważnych poparzeń. Omdlenia wysiłkowe to również forma bezpiecznika, który wyskakuje w momencie krytycznego obciążenia organizmu. Innym takim bezpiecznikiem jest głos w głowie pojawiający się podczas biegu „zwolnij, po co ci to?”
Krańcowy wysiłek pojawiający się podczas zawodów, na których jesteś by osiągnąć najlepszy możliwy czas, jest odbierany jako próba zamachu na nasze ciało. Twój mózg szuka możliwości by zniechęcić Cię do kontynuowania biegu. To normalne i z punktu widzenia ciągłości gatunku jest to pożądane. Gdyby nie to, to nasz owłosiony przodek biegający z maczugą za równie owłosioną partnerką mógłby zabiegać siebie/albo ją na śmierć zanim doszłoby do spłodzenia owłosionego dziecka. Człowiek z natury nie lubi się przemęczać.
Ten głos pojawia się u każdego. U Ani biegającej od roku i u Antka walczącego o mistrzowskie tytuły. Różnica jest tylko w natężeniu tego głosu i w umiejętności jego zagłuszenia. Inną sprawą jest to, że mózg jest mądry i szuka argumentów. Jeśli ich nie ma jest słaby jak tępy zwolennik partii politycznej, który bez argumentów chce wmówić coś swojemu oponentowi. Jeśli nie ma uzasadnienia to jego gadka upada jak pijany Olek - szybko i z hukiem. Jaki jest najpoważniejszy argument tego głosu w głowie? Odpuszczony trening…
Jedno powtórzenie mniej, jeden kilometr wolniej
Jeśli w planie masz do wykonania dziesięć rytmów po 40 sekund to czy z fizjologicznego punktu widzenia będzie miało znaczenie to czy zrobisz dziesięć czy dziewięć powtórzeń? Nie! Optymalnie przeprowadzony pojedynczy trening może podnieść Twoje możliwości o maksymalnie 1 % i to w najlepszym przypadku zdarzającym się rzadko. Skoro cały trening ma tak mały wpływ to jedno powtórzenie ma znikome. To cały proces treningowy wpływa na poprawę formy. To szósty tydzień rytmów i łącznie kilkadziesiąt rytmów wpływa na technikę biegu, szybkość i ekonomię, a nie jedno powtórzenie. Może się wtedy wydawać, że skoro jesteś zmęczony to może odpuścić ostatnie powtórzenie. Albo przy 34 kilometrowym biegu długim skrócić go do 32. Przecież to ten sam wysiłek i te dwa kilometry nie zbawią mięśni. Fizjologicznie nie ma to wpływu, ale taka opuszczona próba daje argument głowie.
Cichy głos
Lecisz w półmaratonie. Jest 17. kilometr i dawno już przestało być komfortowo. Boli. Bardzo boli. Nogi robią się sztywne, ciężko już o równy oddech. Płuca zaczynają palić. Mimo że nie pamiętasz o tym jak ma na imię dziewczyna Twojego kolegi z pracy, którą poznałeś ostatnio to mózg świetnie pamięta, że we wtorek dwa miesiące przed startem odpuściłeś dwa kilometry tempa progowego. Nie przez kontuzję tylko przez niechęć do biegania w niekomfortowym tempie. Twój mózg pamięta i właśnie na tym siedemnastym kilometrze przypomina Ci o tym. Mówi „gościu, odpuściłeś na treningu, wiec teraz też nie dasz rady. Po co? Zwolnij. Pół minuty z końcowego czasu nikogo nie zbawi”.
Niszczenie argumentów
Treningi poza zmianami naszego ciała przynoszą zmiany w głowie. Trening musi być zaplanowany rozważnie i dopasowany do naszych możliwości. Jeśli przerobisz wszystkie treningi to mózg nie będzie miał argumentów. Jeśli każde, KAŻDE powtórzenie rytmu, interwałów czy podbiegów będzie robione na maksa a każdy kilometr tempa będzie z odpowiednią prędkością to głowa nie będzie miała argumentów by zaatakować Cię na biegu. Będziesz mieć pewność, że wszystko na treningu zagrało i ta pewność na 100% pomoże podczas biegu. Doda kopa jak już będzie ciężko. Skoro na treningu dałeś radę to na zawodach też dasz. Bądź pewny siebie, ale nie jak bujający się murzyn z Bronxu tylko jak koleś, który wie, że zapracował na to na treningu. Znasz jakiegoś wybitnego sportowca, który nie jest pewny siebie? No właśnie…
Bezpiecznik
Jakby się tak zastanowić to ludzki organizm to niesamowite urządzenie. Możemy się sami regenerować, mamy wiele zdolności ruchowych od możliwości przysiadu ze stukilogramową sztangą do umiejętność pracy manualnej przy operacjach na mikroskopijnych naczyniach krwionośnych. Nasz organizm jest tak mądry, że posiada bezpieczniki, które mają uchronić przed śmiercią.
Ból to nasz sprzymierzeniec. Jakby nas nie bolało to moglibyśmy posadzić tyłek na rozpalonej kuchence do momentu poważnych poparzeń. Omdlenia wysiłkowe to również forma bezpiecznika, który wyskakuje w momencie krytycznego obciążenia organizmu. Innym takim bezpiecznikiem jest głos w głowie pojawiający się podczas biegu „zwolnij, po co ci to?”
Krańcowy wysiłek pojawiający się podczas zawodów, na których jesteś by osiągnąć najlepszy możliwy czas, jest odbierany jako próba zamachu na nasze ciało. Twój mózg szuka możliwości by zniechęcić Cię do kontynuowania biegu. To normalne i z punktu widzenia ciągłości gatunku jest to pożądane. Gdyby nie to, to nasz owłosiony przodek biegający z maczugą za równie owłosioną partnerką mógłby zabiegać siebie/albo ją na śmierć zanim doszłoby do spłodzenia owłosionego dziecka. Człowiek z natury nie lubi się przemęczać.
Ten głos pojawia się u każdego. U Ani biegającej od roku i u Antka walczącego o mistrzowskie tytuły. Różnica jest tylko w natężeniu tego głosu i w umiejętności jego zagłuszenia. Inną sprawą jest to, że mózg jest mądry i szuka argumentów. Jeśli ich nie ma jest słaby jak tępy zwolennik partii politycznej, który bez argumentów chce wmówić coś swojemu oponentowi. Jeśli nie ma uzasadnienia to jego gadka upada jak pijany Olek - szybko i z hukiem. Jaki jest najpoważniejszy argument tego głosu w głowie? Odpuszczony trening…
Jedno powtórzenie mniej, jeden kilometr wolniej
Jeśli w planie masz do wykonania dziesięć rytmów po 40 sekund to czy z fizjologicznego punktu widzenia będzie miało znaczenie to czy zrobisz dziesięć czy dziewięć powtórzeń? Nie! Optymalnie przeprowadzony pojedynczy trening może podnieść Twoje możliwości o maksymalnie 1 % i to w najlepszym przypadku zdarzającym się rzadko. Skoro cały trening ma tak mały wpływ to jedno powtórzenie ma znikome. To cały proces treningowy wpływa na poprawę formy. To szósty tydzień rytmów i łącznie kilkadziesiąt rytmów wpływa na technikę biegu, szybkość i ekonomię, a nie jedno powtórzenie. Może się wtedy wydawać, że skoro jesteś zmęczony to może odpuścić ostatnie powtórzenie. Albo przy 34 kilometrowym biegu długim skrócić go do 32. Przecież to ten sam wysiłek i te dwa kilometry nie zbawią mięśni. Fizjologicznie nie ma to wpływu, ale taka opuszczona próba daje argument głowie.
Cichy głos
Lecisz w półmaratonie. Jest 17. kilometr i dawno już przestało być komfortowo. Boli. Bardzo boli. Nogi robią się sztywne, ciężko już o równy oddech. Płuca zaczynają palić. Mimo że nie pamiętasz o tym jak ma na imię dziewczyna Twojego kolegi z pracy, którą poznałeś ostatnio to mózg świetnie pamięta, że we wtorek dwa miesiące przed startem odpuściłeś dwa kilometry tempa progowego. Nie przez kontuzję tylko przez niechęć do biegania w niekomfortowym tempie. Twój mózg pamięta i właśnie na tym siedemnastym kilometrze przypomina Ci o tym. Mówi „gościu, odpuściłeś na treningu, wiec teraz też nie dasz rady. Po co? Zwolnij. Pół minuty z końcowego czasu nikogo nie zbawi”.
Niszczenie argumentów
Treningi poza zmianami naszego ciała przynoszą zmiany w głowie. Trening musi być zaplanowany rozważnie i dopasowany do naszych możliwości. Jeśli przerobisz wszystkie treningi to mózg nie będzie miał argumentów. Jeśli każde, KAŻDE powtórzenie rytmu, interwałów czy podbiegów będzie robione na maksa a każdy kilometr tempa będzie z odpowiednią prędkością to głowa nie będzie miała argumentów by zaatakować Cię na biegu. Będziesz mieć pewność, że wszystko na treningu zagrało i ta pewność na 100% pomoże podczas biegu. Doda kopa jak już będzie ciężko. Skoro na treningu dałeś radę to na zawodach też dasz. Bądź pewny siebie, ale nie jak bujający się murzyn z Bronxu tylko jak koleś, który wie, że zapracował na to na treningu. Znasz jakiegoś wybitnego sportowca, który nie jest pewny siebie? No właśnie…